niedziela, 19 maja 2013

ROZDZIAŁ PIERWSZY

UWAGA!POSTAĆ JUSTINA W OPOWIADANIU JEST TYLKO STWORZONA NA KSZTAŁT JEGO WYGLĄDU.NIE JEST ON SŁAWNYM BIEBEREM TYLKO ZWYKŁYM CHŁOPAKIEM.


- Aaaaaaaaaaaaaaaalex! -  głos mamy wyrwał mnie ze snu i zmusił do otworzenia oczu. 
Przewróciłam się na drugi bok usiłując ponownie wrócić do "krainy snów", kiedy drzwi mojego pokoju gwałtownie otworzyły się, a w nich stanęła niska blondynka z uśmiechem na ustach.
- Mamo, jeszcze pięć minut! - ciągnęłam błagalnym tonem.
- Wstawaj kochanie,koniec lenistwa.Wakacje się skończyły! - Zawsze musi dobić człowieka z samego rana,no przecież bez tego się nie obejdzie.
Powoli zwlekłam się z łóżka ubierając na siebie różowy szlafrok i kapcie.Wolnym krokiem zeszłam po schodach do kuchni.Przy stole siedział już tata pijąc kawę i czytając gazetę.Był on mężczyzną po czterdziestce.Jak na swój wiek, mimo ciągłego zapracowania trzymał się bardzo dobrze" Dzień jak co dzień " - pomyślałam i przywitałam się z nim.Zaraz po mnie weszła mama,która tego dnia była naprawdę pełna energii,czego nie można było powiedzieć o mnie.Tuż za nią pojawił się mój brat Jassper - dzieciak, który naprawdę ostro mnie denerwuje w tym dniu bynajmniej mi nie przeszkadzał.
 W kuchni zrobił się już lekki tłok, a na zegarze wybiła 9:00.Miałam dokładnie godzinę do rozpoczęcia szkolnego apelu, a byłam w totalnym proszku ze wszystkim.Pobiegłam na górę do mojego pokoju i otworzyłam drzwi szafy.Długo zastanawiałam się co na siebie włożyć, w końcu zdecydowałam się na krótką obcisłą, czarną spódniczkę i białą bokserkę.Szybkim krokiem ruszyłam ku łazience.Odkręciłam wodę i przygotowałam się do wzięcia prysznicu.Umyłam włosy, a zraz po tym je wysuszyłam.
- Loki czy proste? - spojrzałam na swoje dość długie, czekoladowe kosmyki.
Zdecydowałam się na lekkie loczki.W sumie to nie miałam czasu na inne artystyczne przejawy fryzjerstwa.
Nie lubiłam się malować, więc także dziś nie chciałam tego robić.Niestety wielki pryszcz pokrzyżował moje plany.Z kosmetyczki wyciągnęłam fluid i naniosłam odrobinę na policzki i nos.
- Od razu lepiej! - uśmiechnęłam się do siebie i puściłam zabawnie oczko.
Wróciłam do pokoju, zabrałam małą czarną torebkę w której był mój telefon, paczka miętowych gum do żucia i jakieś spinki.Wyjęłam z szafy szary sweterek i delikatnie narzuciłam go na ramiona.Podchodząc do toaletki naniosłam trochę perfum na nadgarstki i szybko zeszłam po schodach do przedpokoju.Na dole czekała już na mnie mama i Jassper.
- Pięknie wyglądasz córeczko, jesteś już gotowa? - spojrzała na mnie i ścisnęła przyjaźnie moją dłoń.
- Taaak, możemy już wychodzić? - uśmiechnęłam się do niej ubierając szare baleriny z malutką kokardką.
- Mark,jadę odwieźć dzieciaki do szkoły - krzyknęła mama otwierając frontowe drzwi i wychodząc.
Pożegnałam się z tatą i pobiegłam za bratem.Zajęłam miejsce z przodu zapinając pas.W końcu ruszyliśmy.
Mieszkałam w malowniczej okolicy przedmieścia.Do szkoły miałam może piętnaście minut pieszo, ale często jeździłam do niej z mamą.Podwoziła mnie, bo sama jechała do pracy przed dziewiątą.Zazwyczaj podwoziła też Carmen do czasu kiedy zamieszkała po drugiej stronie miasta. Carmen to moja najlepsza przyjaciółka.Trochę zwariowana i głupiutka.Mimo wszystko znałam ją dziesięć lat i kochałam ponad wszystko.Ufałam jej, nigdy mnie nie zawiodła.

Kiedy dojechaliśmy poczułam lekkie mrowienie w żołądku.Nie wiedziałam czy to przez rozpoczęcie pierwszego roku liceum czy przez to, że nie zjadłam śniadania.Zdecydowanie to drugie.

Nigdy nie należałam do osób, które są ciche i skromne.Wręcz przeciwnie.Byłam zuchwała i pewna siebie.W gimnazjum miałam wielu znajomych i zawsze byłam w centrum uwagi.Mimo tego nigdy nie uważałam się za lepszą i chętnie wszystkim pomagałam.

Uśmiechnęłam się do mamy i podziękowałam buziakiem w policzek.Wysiadłam z samochodu i ruszyłam ku drzwiom.Szkoła była duża, a więc bałam się, że mogłabym się w niej zgubić.Na drzwiach była przydzielona lista uczniów i ich wychowawców.Do tej pory nie wiedziałam z kim będę w nowej klasie prócz Carmen.Czytając listę osób, poczułam jak zaciska mi się serce, a żołądek przewraca się do góry nogami. Moje oczy zawiesiły się na nazwisku "Bieber" - Justin Bieber. Przygryzłam wargę w nadziei, że może źle przeczytałam lub pomyliłam litery imienia.Niestety nic takiego się nie wydarzyło.Wszystko było napisane czarno na białym.To znaczy,że Justin Drew Bieber znów mieszka w moim mieście, co więcej chodzi ze mną do klasy.

Z głębokich przemyśleń wyrwał mnie łagodny głos Carmen.
- Ej Alex!Gdzie ty się podziewasz!Nasza klasa jest na trzecim piętrze,pośpiesz się! - zaśmiała się i przytuliła mnie na przywitanie.
- Carmen! - podeszłam do niej i wtuliłam się w ramiona przyjaciółki - Widziałaś listę?
- Hmm..no tak widziałam - spuściła wzrok jednocześnie nerwowo poruszając nogą.
- Nie wiesz może co on tutaj robi? - spojrzałam na nią niepewnie.
- Wiesz Alex, straciłam z nim kontakt w tym samym czasie co ty, nic o nim nie wiem.

Teraz pewnie zastanawiacie się kim jest Justin.No więc Justin to bardzo przystojny młodzieniec, z którym łączyła mnie nieprzyjemna przeszłość.Za nic w świecie nie chciałabym do tego wracać.Niestety los chce inaczej i nie koniecznie tak jak ja.

Spojrzałam na przyjaciółkę i pociągnęłam ją za rękę w stronę schodów.
- Spóźnimy się już pierwszego dnia! - zachichotałam i pobiegłam schodami za Carmen.
Schody były kręte, a nasza klasa znajdowała się stosunkowo wysoko.Kiedy dotarłyśmy na samą górę ujrzałyśmy grupkę osób luźno rozmawiających i spoglądających na siebie.Podeszłyśmy bliżej.Mimo tego jak bardzo się przed tym broniłam w od razu w oczy rzucił mi się wysoki szatyn w czarnych spodniach, skórze i ciemnych okularach przeciwsłonecznych.Jego wzrok sparaliżował mnie całą.


TAK KOŃCZY SIĘ PIERWSZY ROZDZIAŁ OPOWIADANIA :) JEŚLI CHCECIE ABY POJAWIŁ SIĘ NOWY TO SPRAWDZAJCIE BLOGA I KOMENTUJCIE,BUUUZI ; *

2 komentarze:

  1. Boże *_____________________* To jest cudownepieknewspaniałe! Czekam na nn. < 3

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne <3 Dodaj już kolejny ;>

    OdpowiedzUsuń